niedziela, 31 maja 2015

Dzień #5: musimy pamiętać, że nie jesteśmy sami na świecie

Nie zebrałam dziś wpisów do #zeszytu festiwalowego, bo dzisiejszą dziecięcą publiczność w większości stanowiły urodzinowe dzieciaki. Solenizantkom życzymy wszystkiego karuzelowego! Jutro Dzień Dziecka, ale wiecie co? U nas trwa on już od kilku dni i na 1 czerwca się nie kończy :) 

Zobaczyliśmy "Błękitną planetę" w wykonaniu zespołu Miejskiego Teatru Miniatura w Gdańsku.



###

Planeta wspólna i niczyja

Teatr Miniatura w Gdańsku wziął na warsztat sztukę "Błękitna planeta" autorstwa islandzkiego pisarza Andriego Magnasona, wyreżyserowaną przez Erlinga Johannessona. To próba opowiedzenia historii o miejscu, w którym żyły wyłącznie dzieci - dzikie, cieszące się z każdego dnia, skupione na ciągłej zabawie. Jednak na zamieszkiwaną przez nich planetę przybywa kosmiczny sprzedawca odkurzaczy - Cezary Nakręcony, który przewraca ich życie (a także innych mieszkańców) o 180 stopni. 

"Błękitna planeta" to spektakl przegadany, a nie zagrany. W materiałach promocyjnych do wydarzenia reżyser zwraca uwagę na proces opowiadania historii - storytellingu - który w odniesieniu do islandzkiej kultury i mitologii nordyckiej ma wiele sensu. Jeśli spojrzeć pod tym kątem na narrację spektaklu można odnieść wrażenie, że sceniczne dzieci próbują poprzez opowieść przekazać uniwersalną prawdę dzieciom - odbiorcom. Ich marzeniem jest wieczna zabawa, nie chcą spać, ale latać jak motyle. Nakręcony daje im wszystko czego zapragną, ale cena jest ogromna - muszą oddać odrobinę swojej młodości. Z każdym życzeniem stają się coraz mniej niewinni - rywalizują ze sobą, kłócą i nie słuchają nawzajem. W momencie, gdy Brimir i Hulda spierają się, kto wzniesie się wyżej, dziewczyna wypowiada życzenie do kamienia otrzymanego od chłopaka. Chciwe i egoistyczne marzenie zabiera ich na drugą stronę planety, gdzie panują wieczna ciemność i chłód. Słońce, na ich własne życzenie, zostało przybite gwoździem i świeci jedynie nad zamieszkiwaną przez nich wyspą. Brimir i Hulda w trakcie swojej podróży spotykają dzikie zwierzęta (przepięknie wykonane lalki z elementów recyklingowych - dętek, złomu i beczki na paliwo), dla których nie są dziećmi, ponieważ ich ciała pokryte są "magią" kupioną u Nakręconego. Trafiają także na inne dzieci żyjące w pogrążonym w ciemnościach lesie. Nie mają jednak odwagi przyznać się, że to ich egoistyczne życzenia odebrały im słońce i radość. Dopiero, gdy udaje im się wrócić na wyspę, a ich przyjaciele wcale nie chcą słuchać o źle, które uczynili, zauważyć można skalę zaistniałego problemu. Motyw podróży, ale także wybaczenia wieńczy cały spektakl. Nakręcony podstępem zostaje włączony do wspólnoty i oddaje słońce całej planecie. 

Scenografia, kostiumy i charakteryzacja zwracają uwagę na inspirację ekologią, recyklingiem, dziewiczą przyrodą, ale także elementami mitologii nordyckiej - na ciałach aktorów oraz na kręgu usytuowanym na środku pochyłej sceny znajdują się znaki alfabetu runicznego. Także imiona postaci, jak Brimir czy Magni odnoszą do wierzeń i bóstw nordyckich. Idea recyklingu widoczna jest w konstrukcji animowanych lalek: niedźwiedzia zbudowanego z dętek połączonych sznurem czy metalowej hieny. 

Całość jawi się jako idylliczna opowieść o próbie zrozumienia zasad panujących w ekosystemie, ale także dotycząca budowania wzajemnych relacji opartych na współpracy i empatii. 

# myślę - taka forma do mnie nie przemawia
# czuję - niedosyt

# Kasia

#zeszyt festiwalowy / 4

Po "Całym królestwie Króla" mało miałam chętnych do napisania co #myślą i #czują po obejrzeniu spektaklu. Jednak udało mi się do tego namówić członków jednej rodziny, której serdecznie dziękuję - Ani, Szymonowi, Mateuszowi i Oli! :)




# Kasia


Dzień #4: nie można zapomnieć, że wszystko ma swoją drugą stronę

Dzisiaj widzieliśmy "Całe królestwo Króla" z Teatru Animacji w Poznaniu. Na wstępie jedna, mała refleksja - spokój, skupienie i uważność twórców na detale nie spotkała się z zainteresowaniem dzieci. Nie wiem, gdzie leży problem, ale trzeba się nad nim zastanowić, bo spektakl jest przepiękny i niezwykle wartościowy. Ale niektóre dzieciaki potrafiły docenić atmosferę wykreowaną przez zespół.

###



Powinniśmy słuchać własnego cienia

"Całe królestwo Króla" to kolejna propozycja teatru formy dla małego widza, w którym poruszane są zagadnienia filozoficzne. To także moje kolejne spotkanie z materią kreowaną przez Marcina Jarnuszkiewicza. Tym razem sięgnął on do estetyki japońskiej, której ślady zostały zaakcentowane na wielu płaszczyznach: w strukturze przestrzeni, scenografii, kostiumach, maskach, muzyce, ale także w grze (plastyce ruchu) aktorów. 

Zderzenie z eteryczną, intuicyjną i wieloznaczną estetyką japońską może być dla widza nie przyzwyczajonego do wolnego, spokojnego przebiegu akcji granicą nie do przekroczenia. Mając jednak świadomość jej składowych, docenić można każdy dopracowany do samego końca ruch sceniczny postaci. "Całe królestwo Króla" porusza temat szukania równowagi pomiędzy światem człowieka a naturą - naszym wnętrzem oraz tym, co nas otacza. Uczy szacunku wobec każdej najmniejszej istoty, którą spotykamy na naszej drodze. Przypomina także, że wszystko ma swoją drugą stronę. A cień, który towarzyszy nam od dnia narodzin do momentu pożegnania jest materią, która dokonuje mediacji pomiędzy nami a resztą świata. Tytułowy Król z czasem zaczyna rozumieć najprostsze (a może właśnie najtrudniejsze) prawdy, o których zwykle zapominamy. Zamiast "ja" uczy się mówić "ty", a na samym końcu "my". Kładąc malutkie żyjątko na poduszce i wypowiadając słowa: "Jestem twoim królem" wraz z gestem ukłonu, zmienia się intencja tego zdania. Wcześniej akcentowało ono wyższość i władzę Króla nad "poddanymi", a teraz oznacza stawienie siebie na równi z nimi. "Jestem twoim królem" znaczy "możesz na mnie polegać". 

Wspomniana przeze mnie wielokrotnie inspiracja estetyką japońską, widoczna jest w warstwie wizualnej spektaklu. Począwszy od scenografii - drewnianego (sosnowego?) podestu, bambusowych elementów i kamieni wokół sceny, poprzez ruchome elementy - słońce, chmury, deszcz, aż do animowanych przedmiotów, których przedłużeniem były bambusowe kije (motyle, latające ryby, meduzy, gwiazdy). Również kostiumy, w odcieniach szarości, kształtem przywodzące kostiumy wykorzystywane w teatrze noh. I półmaski - korona i zwierzęce twarze - których kształt, faktura oraz wąskie otwory na oczy, osłonięte cieniutką siatką, także kierowały wyobraźnie ku klasycznej scenie japońskiej. Pięknym elementem kostiumu, który wykorzystany został do dynamizacji tępa i wytwarzania specyficznego dźwięku, były drewniane buty geta. 

Największe uznanie należy się jednak aktorom, którzy w stu procentach odnaleźli się w zaproponowanej estetyce - zarówno indywidualnie, jak i zbiorowo. Każdy ich gest, choćby najmniejszy, był przemyślany i wystudiowany. Można było dostrzec precyzję każdego palca, tak jak w scenie, w której motyl przysiadł na dłoni Króla. Kolejną silną inspirację kulturą japońską odczytać można było w grze aktorki wcielającej się w noc. Jej kostium oraz nakrycie głowy, a przede wszystkim niezwykłej mocy głos, przywołały mi na myśl boga Tsukuyomi należącego do panteonu bóstw lunarnych w mitologii japońskiej. Brata bogini słońca Amaterasu, wygnanego przez nią i odpowiadającego na mroczną porę dnia. 

"Całe królestwo Króla" to przepiękna, urzekająca plastycznie forma - oszczędna, nie wybijająca się przed szereg, nie zabiegająca za wszelką cenę o atencję widza. To tworzenie przestrzeni medytacji nad indywidualną relacją pomiędzy "ja", a tym co je otacza.

# myślę - tak wygląda piękno
# czuję - że teatr formy nie ma granic

# Kasia

piątek, 29 maja 2015

#zeszyt festiwalowy / 3

Dzisiaj w Szwalni na "Smokach" było was bardzo dużo, wpisów do zeszytu mam mniej, ale jestem za nie bardzo wdzięczna Antosi, Małgosi i Antkowi!!! 




Widzimy się jutro o 10.00 na "Całym królestwie Króla" Teatru Animacji z Poznania!

# Kasia

Dzień #3: smoki i ludzie mają wiele wspólnego

Wczoraj zdradziłam, że "Smoki" Wydziału Lalkarskiego PWST we Wrocławiu z pewnością przypadną wam do gustu, a dzisiaj zobaczyłam to na własne oczy! 

###



Nie ma większej siły niż wyobraźnia

Dawno nie widziałam tak mocnego i wyrazistego dyplomu lalkarskiego, ba! - nie widziałam nigdy tak świetnego dyplomu żadnej polskiej szkoły teatralnej. Może poza "Czyż nie dobija się koni?" z PWST w Bytomiu (oba ośrodki, wrocławski i bytomski, są filiami szkoły krakowskiej). Ale zarówno wydziały lalkarskie, jak wydziały teatru tańca, pomijane są w trakcie przeglądów/ festiwali prezentujących pracę wieńczącą kilka lat nauki w szkołach teatralnych. Ze szkodą dla tych ostatnich. 

Wczoraj brałam udział w próbie spektaklu i przez kilka godzin nie mogłam wyjść z podziwu (a także uniknąć cyklicznych napadów śmiechu). Czułam, że ten dyplom może odnieść sukces. I odniósł - przynajmniej dzisiaj na dużej scenie Teatru Szwalnia - gdy najmłodsza część publiczności nagrodziła aktorów brawami na stojąco! 

"Smoki" to tekst autorstwa Maliny Prześlugi, jednej z najlepszych polskich dramatopisarek dla dzieci. Jej język odchodzi od baśniowej narracji skierowanej do najmłodszych czytelników / widzów w stronę współczesnej, podwórkowej "gadaniny". Postaci przez nią kreowane mówią tak, aby każdy je rozumiał, potrafił się z nimi utożsamić, a co więcej - zaprzyjaźnić. Tak samo jest w "Smokach" - przecież takich bohaterów jak Roar, człowiek Karol i Prosiak nie można nie polubić. 

W tekście i spektaklu dochodzi do wzajemnego odkrycia, jak i zderzenia dwóch światów - ludzkiego ze smoczym. Smoki mają swój parlament, chodzą do pracy i szkoły, ale mają tylko tatusiów - nie wiadomo co się stało z ich mamami. Jednak wbrew ludzkim opowieściom nie zioną ogniem, nie palą domostw ani nie porywają owiec. Ludzka nacja utożsamia smoki ze złem najwyższej próby, a jej modelowym przedstawicielem jest człowiek Karol, który przez 20 lat szukał smoka, aby go zgładzić. Gdy jednak przenosi się do świata po drugiej stronie szafy (lub łóżka) spotyka Roara, który jest tak uroczy i niewinny, że nie potrzeba wiele czasu, aby zaniechać planu jego unicestwienia. Spotkanie człowieka ze smokiem pokazuje jak lustrzane światy stworzyła Prześluga. Choć schemat jest ten sam, wszystko jest na opak. Nawet bajki mają podobne, choć w krainie Roara w drodze do chatki babci po lesie paraduje Smoczy Kapturek, a ziejącego ogniem człowieka unicestwiła DrakEwka (miała czeskie korzenie).

Na sukces spektaklu "Smoki" składa się wszystko - tekst dramatyczny, scenografia, rekwizyty, lalki, kostiumy, charakteryzacja, muzyka (przywodząca na myśl slapstickowe gagi), światło, a także kreacje aktorskie (zarówno zbiorowe, jak i indywidualne) oraz reżyseria. Te elementy wydają się działać na zasadzie symbiozy, gdy jedno nawali - reszta działa sprawnie, ale już bez takiej samej mocy. Strona plastyczna i graficzna spektaklu przywodzi na myśl prace Rogera Ballena, ale równie dobrze koresponduje z bardziej popkulturowymi skojarzeniami (np. wizerunkiem Frankensteina). Kostiumy i makijaż przywodzą na myśl bal przebierańców o tematyce halloweenowej. Natomiast przepiękne białe peruki, szczególnie smocze, jednoznacznie kojarzą się z nakryciem głowy noszonym przez Diabolinę w disneyowskiej adaptacji "Śpiącej Królewny". Te wszystkie inspiracje jak najbardziej wpływają na jakość i odbiór spektaklu, gdyż czerpią ze źródeł znanych odbiorcom. 

Osobny akapit należy poświęcić aktorom. Każdy z nich, bez wyjątku, stworzył postać (lub postaci) wyjątkowe i skupiające uwagę. Zabawny i dobroduszny Roar Pawła Kuźmy, walczący o swoje marzenia człowiek Karol grany i animowany przez Jakuba Grębskiego, czy dokonały przykład czarnego charakteru, w którym od pierwszego wejrzenia zakocha się każdy, nawet o niezbyt miękkim sercu - świński Prosiak, w rolę którego wcielił się doskonały Igor Fijałkowski. Żeńska część zespołu niczym nie odbiegała poziomem gry aktorskiej i interpretacji tekstu od części męskiej (dziewczyny wcielały się w więcej postaci, niż chłopcy). Olga Żmuda, kreująca zarówno ojca, jak i matkę Roara zachwycała energią i pięknym, niskim głosem. Elżbieta Mielnik - genialna babcia głównego smoczego bohatera - potrafiła wykrzesać z ciała i wyrazu twarzy wszelkie możliwe stany emocjonalne, a także zmienić się w kilkusetletnią smoczycę, która zrzuciła już ostatnią łuskę. Natomiast eteryczna i delikatna Paulina Wolińska zaskoczyła siłą głosu oraz kreacją postaci o zabarwieniu negatywnym. 

O "Smokach" mogłabym napisać o wiele więcej, gdyż tak intertekstualnego spektaklu nie można omówić w kilku akapitach - zdecydowanie należy mu się głębsza, całościowa analiza. Ach! i najważniejszy aspekt całego wydarzenia - publiczność. Dzieciaki bawiły się wyśmienicie, a starsza widownia - jeszcze lepiej. Ten spektakl to podróż wgłąb własnej wyobraźni, gdyż często zapominamy o tym w co wierzyliśmy, gdy byliśmy dziećmi. Człowiek Karol to dziecko-dorosły, który uświadamia nam jak wiele tracimy, gdy zaczynamy rezygnować z prawa do wyobraźni. Czasem wystarczy otworzyć szafę, zamknąć oczy i usłyszeć echo dochodzące z krain, które nasza pamięć już wymazała. 

A! I trzymamy kciuki za całą grupę, ponieważ 4 czerwca "Smoki" biorą udział w 17. Spotkaniach Szkół Teatralnych Krajów V4 w Nitrze na Słowacji! 

# myślę - nie ma powodu żeby nie wierzyć w smoki
# czuję - że mogłabym przytulać Prosiaka tak samo jak Roar 

# Kasia

#zeszyt festiwalowy / 2

Jak wcześniej pisałam, w trakcie spektaklu "Najmniejszy samolot na świecie" dzieciaki chciały roznieść scenę, ale gdy we foyer Teatru Pinokio rzuciłam hasło - kto się wpisze do zeszytu? - nie mogłam się opędzić od chętnych! Dziękuję serdecznie wszystkim którzy chcieli ze mną porozmawiać o tym co #myśleli i #czuli, a szczególnie Dagmarze, Sonii, Kasi, Roksanie, Wiktorii, Kacprowi, Niko oraz szalonej Weronice, która postanowiła złamać wszelkie zasady i wpisać się na wewnętrznej stronie okładki! I to mi się podoba :) 











Zapraszam jutro na "Smoki" w wykonaniu Wydziału Lalkarskiego PWST we Wrocławiu do Teatru Szwalnia na Struga 90 - godzina 11.00! Muszę wam zdradzić jedną rzecz - będziecie się bawić nieziemsko. Widziałam próbę i wiem, że będziecie zachwyceni. 

Do jutra!
# Kasia

Dzień #2: jestem trochę inny, ale wcale nie gorszy

Wczoraj rozmawialiśmy o życiu i odchodzeniu, a dzisiaj spojrzeliśmy na siebie pod innym kątem. Bo każdy z nas jest trochę inny, ale to wcale nie znaczy, że gorszy. 

#

W poszukiwaniu najmniejszego emeryta na świecie

"Najmniejszy samolot na świecie" to klasyczna bajka, której bohaterami są antropomorficzne przedmioty, rośliny i zwierzęta. W założeniu miał poruszać temat inności, a także próby jej zrozumienia i akceptacji. Niestety problem odmienności i braku tolerancji zszedł na drugi plan, zastąpiony zabawnymi i efektownymi formami animowanymi przez aktorów.

Tytułowy bohater jest niedoceniany, a wręcz wyśmiewany przez swoich o wiele większych kolegów. Jest tak mały, że nie może przenieść tony listów, wielu kilogramów paczek, ani słonia. Potrafi unieść jeden list, ale dla dużych samolotów to żadna umiejętność. W jego skrzydła wpada wiadomość od największego psa na świecie szukającego osoby, która go przygarnie. Najmniejszy samolot na świecie postanawia wyruszyć do redakcji, by list tym razem został wydrukowany. Ostatecznie wszystko kończy się dobrze, a nawet pięknie i wzruszająco, bo pies nie tylko szukał, ale był szukany - przez najmniejszego emeryta na świecie.

W centrum sceny ustawiono prostokątny podest, na którym odbywała się większość animacji. Z każdej strony znajdowały się szuflady kryjące rekwizyty. Spektakl rozpoczął się zabawną i rytmiczną sekwencją odbierania telefonów, przybijania pieczątek i pisania na maszynie. Czwórka aktorów wcielała się po kolei w różne grupy postaci - pracowników poczty, duże samoloty, ważki, kwiaty, a także w wielką, zieloną żabę czy największego psa na świecie (animowanego przez dwóch aktorów). Postać emeryta symbolizowała mała lalka. Natomiast rolę samolotu odegrał Kamil Dobrowolski. 

W głowie spierają mi się dwie optyki: moja własna, przygotowana na odbiór spektaklu, który będzie balansował między treścią a formą tak, aby obie te płaszczyzny jak najlepiej ze sobą współpracowały. I tego nie otrzymałam. Piękna, efektowna forma, niezwykle widowiskowa, a czasem wzruszająca, dosłownie przykryła sens - bardzo, ale to bardzo ważny w tym spektaklu. Z drugiej strony staram się patrzeć oczami dziecka i wiem, że "Największy samolot na świecie" to ten rodzaj przygody, na którą sama czekałam będąc maluchem. Dzieciaki bawiły się nieziemsko - prawie rozniosły widownię, co cieszy mnie tym bardziej, że często opiekunowie na siłę je uciszają. Jednocześnie były skupione i sądzę, że wyniosły jakąś mądrość z tego spektaklu. Możliwe jednak, że wcale nie uznały głównego bohatera za wyrzutka i kogoś gorszego - co świadczyłoby o ich otwartości na otaczającą ich pozorną inność drugiego człowieka. 

# myślę - brak harmonii
# czuję - chciałabym być psem albo emerytem, a najlepiej obojgiem

# Kasia

środa, 27 maja 2015

#zeszyt festiwalowy

Dziś ruszyłam z zeszytem festiwalowym i mam już pierwsze dwa wpisy! Dziękuję Ninie i Hani, które oglądały ze mną "Śmiertelnie trudną grę" Teatru 21 z Warszawy. 



Jeśli będziecie chcieli się wpisać do festiwalowego zeszytu, będę na was czekać codziennie po spektaklach ;) moje trzy ślepe myszy nie widzą przeszkód, żeby obdarować was pinokiowymi przypinkami - wypatrujcie saszetki oraz zeszytu:



Do zobaczenia jutro o 9.00 na "Najmniejszym samolocie na świecie" Teatru Maska z Rzeszowa!

# Kasia

Dzień #1: rozmowy o życiu i umieraniu

Prowadzenie bloga rozpoczęłam od luźnych zapowiedzi spektakli i warsztatów, których codziennie wymyślanie było dla mnie niezwykłą frajdą. Dziś zobaczyłam pierwsze propozycje festiwalowe i chciałabym napisać o nich kilka słów, które nie zawsze pewnie okażą się miłe. Jednak postaram się jak najbardziej konstruktywnie przeprowadzić potencjalną krytykę. 

###

Dlaczego Śmierć zawsze przychodzi z wiekiem?

To pytanie zadał jeden z młodych widzów i zarazem członek "małego jury" festiwalu. Zwróciłam na nie szczególną uwagę, ponieważ (świadomie lub nie) koresponduje z potocznym, ogólnie znanym powiedzeniem. Spektakle warszawskiego Teatru 21 są wyjątkowe, ponieważ zajmowane przez zespół stanowisko wobec kategorii "terapia przez teatr" jest po prostu szczere. Tekst Wolfa Erlbrucha wzięty przez nich na warsztat porusza tematy bliskie nam wszystkim, bez względu na wiek, jednak robi to w sposób niezwykle delikatny i niewymuszony. 

Postaci są trzy, tak jak w oryginalnym tytule książki dla dzieci niemieckiego autora - jest Gęś, jest Śmierć i jest Tulipan (choć nie nazwany, można dopatrzeć się jego obecności). Justyna Wielgus - aktorka, tancerka, animatorka kultury - z ogromną świadomością ciała i ruchu poprowadziła spektakl od początku do końca tak, że nie można było oderwać wzroku od jej kreacji - Gęsi. Wraz z Sabą Litwińską (czerwony Tulipan), odpowiedzialną za muzykę na żywo, wprowadziły widzów na scenę wyliczanką, która stała się leitmotivem spektaklu. 

"Śmiertelnie trudna gra" skonstruowana jest z wielu zabaw, które w głębi serca są nam bliskie. Gra w klasy, wyklejona niebieską taśmą na podłodze, nie traciła swojej formy, nawet po odklejaniu kolejnych kawałków. Każdy z nich, oderwany od całości, tworzył odrębny byt - kotylion przypięty do piersi, rechocącą złośliwie żabę czy małą gąskę, która z trudnością zrywa się do lotu. W pewnym momencie pojawia się Śmierć, grana przez rewelacyjną Magdalenę Świątkowską. Postać, której nie zauważamy, a przecież towarzyszy każdemu z nas od naszego urodzenia. Choć dzieci głośno krzyczały, że nie chcą umierać, to jednak Śmierć dała się polubić, a nawet puszczała oczko do najmłodszej widowni. Może dlatego, że gdy publiczność zaczęła zadawać jej pytania, ona zwyczajnie nie potrafiła na nie odpowiedzieć. 

Aktorki uzupełniały się, doskonale współpracowały i dawały niesamowitą energię, którą widzowie zwracali z ogromnym zapałem. Choć tematem przewodnim spektaklu była śmierć, próba jej oswojenia i zrozumienia, to jednak na pierwszy plan wybijała się chęć życia. Po spektaklu odbyły się krótkie warsztaty, będące uzupełnieniem i komentarzem do tego, co dzieci zobaczyły na scenie. Odpowiadały na pytania, gdzie w ciele znajduje się pamięć, jak można najlepiej ją zatrzymać i pielęgnować, a także pisały na kartce imię osoby, której już przy nich nie ma, ale zawsze pozostanie w ich pamięci. Te kartki należało schować w bezpieczne miejsce. 

Widząc kolejny raz ten spektakl uświadomiłam sobie, że nie boję się mówić o umieraniu, ale boję się o nim myśleć. Może słowa wypowiedziane na głos zostają w pewien sposób oswojone. Może na tym polega śmiertelnie trudna gra. 

# myślę - jestem spokojna
# czuję - radość

"Śmiertelnie trudna gra"
reżyseria: Justyna Sobczyk
dramaturgia: Justyna Lipko-Konieczna
scenografia, kostiumy: Agata Skwarczyńska
obsada: Magdalena Świątkowska, Justyna Wielgus
muzyka na żywo: Saba Litwińska
reżyseria światła: Sebastian Klim



###

Jesteśmy po to, by szczekać, a czasem wyć do księżyca

"Wielkie pytanie" to spektakl skłaniający do refleksji na własnym "ja". Niewiele w nim tekstu, poza powtarzającym się jak mantra zdaniem "jesteś po to, aby...". Główny bohater jest niemym obserwatorem własnego życia, tego, co się wokół dzieje. W dniu swoich urodzin otrzymuje wiele odpowiedzi na niewypowiedziane w spektaklu pytanie - po co jestem, dlaczego istnieję? Widzi, jak śmierć zabiera bliskich mu ludzi, obserwuje przebieg i skutki wojny. Przechodzi przez życie samotnie, aż w końcu spotyka osobę, u boku której czuje się bezpiecznie.

Odnoszę wrażenie, że można by, bez wyrządzenia krzywdy spektaklowi, zrezygnować z tekstu wypowiadanego na scenie. Minimalistyczną scenografię, składającą się z trzech pochyłych powierzchni, fakturą i kolorem przypominających ziemię, zamknięto w przestrzeni sceny pudełkowej. Światła używano oszczędnie, a muzyka Mateusza Dębskiego podkreślała melancholijny charakter spektaklu. 

Szczególną uwagę należy zwrócić na lalki, które swoją konstrukcją oddawały kruchość i nietrwałość ludzkiej egzystencji. Ich twarze, niewyrażające żadnego uczucia, nadawały uniwersalności budowanemu światu. Również aktorzy ukryli swoje twarze za półmaskami, wyłączając Łukasza Batko animującego głównego bohatera. Ściągają je na sam koniec, gdy światła już gasną, a widz musi sam sobie odpowiedzieć na to wielkie pytanie, przytłaczające ciężarem milczenia. 

Marcin Jarnuszkiewicz, reżyser spektaklu, wziął na warsztat kolejne dzieło Wolfa Erlbrucha - bajkę filozoficzną "Wielkie pytanie". Zmusza ona do próby znalezienia własnej odpowiedzi na pytanie, które tkwi w każdym z nas, głęboko zakorzenione. Zdanie będące tytułem mojego tekstu zostało wypowiedziane przez psa i wydaje mi się, że w prosty, a jednocześnie niedosłowny sposób determinuje refleksję dotyczącą naszej egzystencji. Dlatego nim zakończę, bo obawiam się, że sama nie potrafię odpowiedzieć na większość wielkich pytań. 

# myślę - piękno mieści się w detalu
# czuję - trochę drżę

"Wielkie pytanie" Wolf Erlbruch
tłumaczenie: Julian Kutyła
reżyseria: Marcin Jarnuszkiewicz
scenografia: Marta Zając
muzyka: Mateusz Dębski
obsada: Hanna Matusiak, Małgorzata Krawczenko, Krzysztof Ciesielski, Łukasz Batko

# Kasia

wtorek, 26 maja 2015

Jutro rozkręcamy imprezę...

trwającą cały tydzień! 

Dlatego trzeba się dobrze przygotować, aby zobaczyć wszystkie spektakle, wziąć udział w warsztatach, dobrze się bawić i... nie paść z głodu ;)

Przepis na Teatralną Karuzelę:

# myjemy buźki, aby poranne sny zapamiętać, ale być już gotowym na całodniową zabawę
# jemy przepyszne, duże śniadanie, by głowy pracowały tak jak trzeba 
# wyciągamy dłonie i łapiemy kogo popadnie - mamę / tatę / babcię / dziadka / siostrę / brata - i zabieramy ze sobą do Teatru Pinokio! 

i NAJWAŻNIEJSZE: wytężamy wzrok, bo w trakcie tego zakręconego tygodnia mogę was zaczepić i poprosić o wpisanie się do festiwalowego zeszytu! 


ale spotkacie również wędrującą głowę Pinokia, która towarzyszyć wam będzie podczas działań animacyjnych w przestrzeni miejskiej - zapełnijcie ją tym co # myślicie i # czujecie! 
Wykonała ją dla was Monika - studentka Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. 



Widzimy się jutro o 11.00 na spektaklu "Śmiertelnie trudna gra" w wykonaniu Teatru 21 z Warszawy!!! :)  

# Kasia

Sklepy cynamonowe / Teatr Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach

Upalne lato. 
Trawa pali się w słońcu, pod koniec dnia przyjmuje kolor dojrzałego zboża. 
Zapach przydrożnych maków i chabrów kręci w nosie.

Zamykam oczy i jadę rowerem po pustej, asfaltowej drodze. 
Gdy je otwieram, powietrze faluje w rytm gorących podmuchów wiatru. 
Jestem zupełnie sama i wiem, że mogę pojechać dokądkolwiek, nawet na koniec świata.
Przystaję jednak przy oczyszczalni ścieków, opieram rower o barierkę mostu i siadam nad opuszczoną rzeką. 

Nikogo nie ma, jestem tylko ja. Czuję jedynie zapach trawy, ziemi i rzeki. Szum turbin odbija się o bębenki ukryte w czeluściach uszu. 

Lato jakich wiele.
Lato, jakiego nigdy nie było i już nigdy nie będzie. 

A ty gdzie teraz jesteś?

###


3 czerwca, środa / 18.00 / "Sklepy cynamonowe" Teatru Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach / Duża Scena Teatru Pinokio w Łodzi / oficjalne zakończenie festiwalu


Ascetyczny pokój, którego pustkę wypełniają wspomnienia, marzenia, rozsypane historie głównego bohatera. Strzępki minionych lat, urywki z dzieciństwa, majaki, zapachy, złudzenia... Wszystko zamknięte w zamazanych obrazach - wypisanych, wyrysowanych, wybazgranych z życia. Życia zawieszonego w czasie i przestrzeni. Życia zastygłego między wczoraj i dziś, między jawą i snem, między światłem i cieniem...

"Sklepy cynamonowe" na podstawie prozy Brunona Schulza
adaptacja: Tomasz Damulewicz
inscenizacja i reżyseria: Robert Drobniuch
współpraca reżyserska: Cengiz Ozek (Turcja)
scenografia i lalki: Cengiz Ozek (Turcja)
muzyka: Michał Górczyński, Karol Napelski
klarnet/ klarnet basowy na żywo: Michał Górczyński
obsada: Karol Smaczny, Andrzej Kuba Sielski, Ewa Lubacz, Grzegorz Karkowski
spektakl dla widzów od 15 lat 

~*~
fotografię wykonał Bartek Warzecha 

poniedziałek, 25 maja 2015

Bezirk Białystok / Wydział Lalkarski AT w Białymstoku

Kim jest bohater? 

Zauważamy go pomiędzy stronami książki, rozpoznajemy po heroicznych czynach zapisanych na taśmie filmowej oraz spotykamy się z nim twarzą w twarz - w teatrze. 

Czy w codziennym życiu można znaleźć bohatera?

Może to być każdy z was - gdy pomożecie starszej pani zanieść zakupy ze sklepu do domu, a panu o lasce wejść bezpiecznie do autobusu. Bezdomnemu kotu dacie miskę wody w upalny dzień, a z kolegą lub koleżanką rozwiążecie problem, który ich od dawna nurtował. 

Ale są różne czasy, a wraz z nimi różni bohaterowie. W czasie wojny ciężko było rozróżnić dobro od zła, a wybory, których dokonywano, były o wiele trudniejsze i decydowały o dalszym życiu lub śmierci. Getta żydowskie były miejscami, z których trudno było się wydostać i zawołać o pomoc. Ale miały też swoich bohaterów. A ich nieme historie wreszcie odzyskały głos. 

###


3 czerwca, środa / 12.00 / "Bezrik Białystok" Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku / Teatr Szwalnia, ul. Andrzeja Struga 90 / spektakl konkursowy

"Bezirk Białystok" to historia oparta na faktach. Tłem historycznym dla przedstawionych wydarzeń jest 1943 rok, kiedy to Białystok znajdował się pod kontrolą III Rzeszy. W sierpniu tegoż roku w getcie białostockim wybuchło powstanie, które zakończyło się klęską walczących w nim Żydów. Niedługo później getto zostało zlikwidowane, a jego mieszkańców wywieziono do obozów koncentracyjnych. 

Inspiracją do tworzonych przez studentów postaci byli:

Icckok Malmed - polski Żyd, bohater getta białostockiego. Oblał kwasem solnym żołnierza SS, a następnie na skutek groźby masowej egzekucji Żydów, dobrowolnie oddał się w ręce narodowych socjalistów. 

Mordechaj Tenenbaum - uczestnik żydowskiego ruchu oporu w Wilnie i getcie warszawskim oraz przywódca powstania w getcie białostockim. 

Izaak Celnikier - polski malarz, rysownik, grafik i rzeźbiarz żydowskiego pochodzenia. Po wybuchu II wojny światowej uciekł do Białegostoku, gdzie w 1941 trafił do białostockiego getta. 

Studentów zainspirowała także legenda o golemie. 
W tradycji żydowskiej jest to istota utworzona z gliny na kształt człowieka, ale pozbawiona duszy rozumiejącej neszama, a zatem również zdolności mowy. Golem był tworzony, aby w sytuacjach zagrożenia bronić ludności żydowskiej. Według jednej z wersji legendy, po obronie Żydów przed atakami ludności, Golem wpada w szał i zaczyna mordować tych, którym służył. 

! po spektaklu zapraszamy na warsztat tworzenia historii - prowadzenie Stowarzyszenie HaMakom !

opieka pedagogiczna: prof. Wiesław Czołpiński, mgr Agnieszka Makowska
światło i muzyka: Magdalena Dąbrowska oraz Milena Kobylińska
lalka: Martyna Kania (ASP w Krakowie)
obsada: Cezary Jabłoński, Jakub Klimaszewski, Mateusz Krzyżewski, Rafał Pietrzak
spektakl dla widzów od 13. roku życia

~*~
zdjęcie pochodzi ze strony Wydziału Lalkarskiego AT w Białymstoku

niedziela, 24 maja 2015

NAJ / Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu

NAJ                            naj                               NAJ

                                   NAJ

                                                                                                                                     NAJ

          naj                                    naj                    NAJ

                                                 naj

      NAJ                                                  naj

                                                                              naj                                                                                         naj

           naj


NAJfajniej / NAJmilej / NAJprzytulniej / NAJzabawniej / NAJspokojniej / NAJdelikatniej / NAJnaturalniej  / NAJswobodniej / NAJmamuśnie / NAJtatuśnie

###


3 czerwca, środa / 11.oo i 14.00 / "NAJ" Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu / Domek Ogrodnika w Parku Źródliska / spektakl konkursowy

"NAJ" to spektakl powstały specjalnie z myślą o najmłodszych widzach. Nie ma w nim scenografii, ale są kolory, kształty i faktury. Nie ma w nim słów, ale są niezwykłe dźwięki. Nie ma podziału na scenę i widownię, bo wszystkie działania są wspólne. Nie ma w nim nawet wiele do oglądania, za to wszystko jest do dotykania, doświadczania i działania! A na koniec - nie będzie nawet oklasków, bo przedstawienie kończy się wspólną zabawą.

Projekt jest spektaklem dyplomowym młodej reżyserki, która w innowacyjny i bardzo twórczy sposób podeszła do teatru dla najnajmłodszych. Spektakl zaskakuje prostą estetyką i lekką formą, w istocie jest w pełni interaktywny. Bazuje na wyobraźni, chłonnych zmysłach i kreatywności najmłodszych widzów. A dorośli zostaną wciągnięci do zabawy razem z dziećmi, odkryją zebrę zaklętą w ścianie, będą ciągnąć nieskończenie długą linę i zagrają coś na cymbałkach... 

scenariusz i reżyseria: Martyna Majewska
scenografia: Anna Haudek
muzyka: Dawid Majewski
projekcje: Ola Śnieżek
obsada: Anna Jezierska, Paweł Pawlik
spektakl dla rodziców z dziećmi pomiędzy 1. a 4. rokiem życia

~*~
zdjęcie pochodzi ze strony Teatru Lalki i Aktora w Wałbrzychu



sobota, 23 maja 2015

Lutowsławski, Tuwim - dzieciom / koncert Doroty Miśkiewicz

Dziś zapowiedź "trójwymiarowa" - będzie wiersz, a do niego grafika i muzyka. Pisał Julian Tuwim, śpiewa i gra Dorota Miśkiewicz & Kwadrofonik, a rysowałam ja - jak umiałam najlepiej. Zapraszam!


Skoczył stołek do wiaderka,
Zaprosił je do oberka, 
Dzbanek z półki - hyc na ziemię: 
"Ja niegorszy! Poproś-że mię!"

A za dzbankiem talerz skoczył, 
Dokoluśka się potoczył, 
Piec, choć grubas, złapał kija
I ochoczo nim wywija.

Biedna miotła w kącie stoi, 
Też by chciała, lecz się boi, 
Bo jak w tańcu się rozluźni, 
To ją będą zbierać później.

Tańczy skrzynia i siekiera, 
Aż się miotle na płacz zbiera. 
Już nie może ustać dłużej
I tak pląsa, aż się kurzy!



###

2 czerwca, wtorek / 17.00 / Koncert Doroty Miśkiewicz "Lutosławski, Tuwim - dzieciom" / Duża Scena Teatru Pinokio w Łodzi / koncert dla rodzin z dziećmi od 4. roku życia

Nowe oblicze Doroty Miśkiewicz, zespołu Kwadrofonik i wielkiego mistrza polskiej kompozycji Witolda Lutosławskiego - koncert dla dzieci - starszych, młodszych i tych całkiem dużych. 

Dorota Miśkiewicz i Kwadrofonik wzięli na warsztat piosenki dla dzieci Witolda Lutosławskiego pisane do znanych wszystkim dzieciom tekstów Juliana Tuwima. Kompozytor potraktował to zadanie niezwykle poważnie, ale też z dużą dozą czułości. Zespół Kwadrofonik i Dorota Miśkiewicz proponują nowe, niezwykle barwne, nowoczesne, ale realizowane w całości na akustycznych instrumentach opracowanie 8 piosenek, które choć powstały ponad 60 lat temu, są ponadczasowe.

To twórcze spotkanie zaowocowało płytą, która dla najmłodszych będzie podróżą do świata magicznych dźwięków, a dla tych, którzy już słabo pamiętają swoje przedszkola jest powrotem do czasów, gdy wyobraźnia była nieograniczoną siłą, a bajki zawsze kończyły się dobrze. To pierwsze wspólne przedsięwzięcie Doroty Miśkiewicz i zespołu Kwadrofonik. A także jedno z nielicznych twórczych opracowań piosenek dla dzieci Witolda Lutosławskiego do tekstów Juliana Tuwima.

piątek, 22 maja 2015

Any-Body / Wydział Lalkarski AT w Białymstoku

Pamiętacie swoją pierwszą przygodę z teatrem? 

Nie chodzi o spektakl, który obejrzeliście z rodzicami, dziadkami albo z kolegami ze szkoły. 

Raczej o rozpoznanie teatru w sobie - w swoim ciele. 

Złóżcie odpowiednio dłonie, a powstaną: ptak, słoń, pies, krokodyl, wiewiórka, królik, krab... i wiele innych, wystarczy trochę światła i jasna ściana. 

Usiądźcie na podłodze, ściągnijcie buty i skarpety, przyjrzyjcie się swoim stopom - każdemu palcu z osobna. To dziesięć odrębnych postaci, a wy możecie je animować! 

Odsłońcie brzuchy i dajcie im swobodę! Uwolnijcie kolana i łokcie! Odkryjcie historie każdego palca z osobna, a odnajdziecie teatr w sobie. 

###


2 czerwca, wtorek / 12.00 / "Any-Body" Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku / Teatr Szwalnia, ul. Andrzeja Struga 90 / spektakl konkursowy

"Zaczęłyśmy pracować nad możliwościami, jakie daje animowanie ludzkiego ciała - nie tylko dłoni, ale też stóp, kolan, łokci czy brzucha. Do nagości dodałyśmy rekwizyty i szczątkowe kostiumy. Dzięki temu utworzyły różnorodne formy, które w zabawny, lekki sposób przedstawiają ludzkie zmagania, rozterki i radości. Poszukiwanie nowych możliwości tej cielesno-przedmiotowej materii i dążenie do perfekcji ruchu doprowadziło do powstania serii etiud, a w efekcie końcowym - całego projektu". 

Spektakl ten można uplasować na pograniczu teatru plastycznego, teatru lalek i teatru tańca. Uniwersalność tej czterdziestominutowej zabawy sprawia, że odbiorcą może być każdy - niezależnie od wieku, płci czy narodowości.

! po spektaklu zapraszamy na warsztat improwizacji ruchowej - prowadzenie Grupa KIJO !

opieka pedagogiczna: prof. Wiesław Czołpiński, as. mgr Agnieszka Makowska
pomoc techniczna: Mateusz Krzyżewski, Rafał Iwański, Patryk Ołdziejowski, Daniel Lasecki
obsada: Magdalena Dąbrowska, Milena Kobylińska, Małgorzata Rytel
spektakl dla widzów od 13. roku życia

~*~
zdjęcie pochodzi z materiałów promocyjnych festiwalu

czwartek, 21 maja 2015

Dzieci z Bullerbyn / Teatr Baj Pomorski z Torunia

żadne komputery
żadne tablety
żadne twittery i inne bajery

dzieci - na podwórka! 

odkurzamy trzepaki
rysujemy kredą po chodnikach
rzucamy kamykiem i gramy w klasy
skaczemy w gumę? 
a może gramy w nogę? 

raz, dwa, trzy - Baba Jaga patrzy!

1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 - szukam!

Krowo, krowo, jakie dajesz mleko? 
Zielone, różowe, niebieskie, białe - czarne!!!

w policjantów i złodziei, w kotka i myszkę, w sklep, w dom, w szkołę

Gąski, gąski do domu! 
Boimy się! 
Czego?
Wilka złego!

Wpadła bomba do piwnicy, napisała na tablicy - SOS, wściekły pies.

###



2 czerwca, wtorek / 10.00 / "Dzieci z Bullerbyn" Teatru Baj Pomorski z Torunia / Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi / spektakl konkursowy

Historia opowiada o sile jedności małych mieszkańców Bullerbyn (co w tłumaczeniu na język polski oznacza Hałasowo), którego pierwowzorem jest miasteczko Vimmerby. Szóstka dzieci (nagle pojawia się siódme) mieszka na wsi złożonej z zaledwie trzech domostw. Lisa, Lasse, Bosse, Britta, Anna i Olle wspólnie odkrywają zalety współpracy i - po prostu - bycia razem. Uczą się także tolerancji wobec siebie. Astrid Lindgren stworzyła dzieło literackie, będące afirmacją niczym nieskrępowanej, beztroskiej zabawy. Podążając za przesłaniem autorki, Konrad Dworakowski stworzył spektakl pozwalający rodzicom zrozumieć myślenie dziecka, a przez to zbliżyć się do ich świata. Jednocześnie historia przeniesie widzów w przestrzeń wspomnień - krainę lat dziecinnych, za którą tęskni przecież każdy dorosły. Rodzinna podróż do teatru jest doskonałą okazją do wspólnej zabawy. Scenariusz napisano w taki sposób, by uświadomić dorosłym, jak łatwo obudzić w sobie naturę dziecka.

W "Dzieciach z Bullerbyn" istotna jest zbiorowość, dlatego na scenie prawie przez cały czas będą obecni aktorzy, przykuwając wzrok dzieci i tworząc nie małe zamieszanie. Przedstawienie nie jest wyłącznie konturem wydobytym z książki. Na potrzeby stworzenia spektaklu twórcy szukali własnych wspomnień, doświadczeń i współczesnych kontekstów, które pomogły uwypuklić charakter postaci i wzbogacić opowieść. Zaakcentowano również temat niezbyt eksponowany w literaturze dla dzieci - starość. 

reżyseria: Konrad Dworakowski
scenografia: Marika Wojciechowska
obsada: Marta Parfieniuk-Białowicz, Edyta Łukaszewicz-Lisowska, Edyta Sobczyńska, Dominika Miękus, Mariusz Wójtowicz, Andrzej Korkuz, Krzysztof Parda, Witold Chmielewski (gościnnie)
spektakl dla dzieci od 6. roku życia

~*~
zdjęcie wykonał Łukasz Piecyk