piątek, 29 maja 2015

Dzień #2: jestem trochę inny, ale wcale nie gorszy

Wczoraj rozmawialiśmy o życiu i odchodzeniu, a dzisiaj spojrzeliśmy na siebie pod innym kątem. Bo każdy z nas jest trochę inny, ale to wcale nie znaczy, że gorszy. 

#

W poszukiwaniu najmniejszego emeryta na świecie

"Najmniejszy samolot na świecie" to klasyczna bajka, której bohaterami są antropomorficzne przedmioty, rośliny i zwierzęta. W założeniu miał poruszać temat inności, a także próby jej zrozumienia i akceptacji. Niestety problem odmienności i braku tolerancji zszedł na drugi plan, zastąpiony zabawnymi i efektownymi formami animowanymi przez aktorów.

Tytułowy bohater jest niedoceniany, a wręcz wyśmiewany przez swoich o wiele większych kolegów. Jest tak mały, że nie może przenieść tony listów, wielu kilogramów paczek, ani słonia. Potrafi unieść jeden list, ale dla dużych samolotów to żadna umiejętność. W jego skrzydła wpada wiadomość od największego psa na świecie szukającego osoby, która go przygarnie. Najmniejszy samolot na świecie postanawia wyruszyć do redakcji, by list tym razem został wydrukowany. Ostatecznie wszystko kończy się dobrze, a nawet pięknie i wzruszająco, bo pies nie tylko szukał, ale był szukany - przez najmniejszego emeryta na świecie.

W centrum sceny ustawiono prostokątny podest, na którym odbywała się większość animacji. Z każdej strony znajdowały się szuflady kryjące rekwizyty. Spektakl rozpoczął się zabawną i rytmiczną sekwencją odbierania telefonów, przybijania pieczątek i pisania na maszynie. Czwórka aktorów wcielała się po kolei w różne grupy postaci - pracowników poczty, duże samoloty, ważki, kwiaty, a także w wielką, zieloną żabę czy największego psa na świecie (animowanego przez dwóch aktorów). Postać emeryta symbolizowała mała lalka. Natomiast rolę samolotu odegrał Kamil Dobrowolski. 

W głowie spierają mi się dwie optyki: moja własna, przygotowana na odbiór spektaklu, który będzie balansował między treścią a formą tak, aby obie te płaszczyzny jak najlepiej ze sobą współpracowały. I tego nie otrzymałam. Piękna, efektowna forma, niezwykle widowiskowa, a czasem wzruszająca, dosłownie przykryła sens - bardzo, ale to bardzo ważny w tym spektaklu. Z drugiej strony staram się patrzeć oczami dziecka i wiem, że "Największy samolot na świecie" to ten rodzaj przygody, na którą sama czekałam będąc maluchem. Dzieciaki bawiły się nieziemsko - prawie rozniosły widownię, co cieszy mnie tym bardziej, że często opiekunowie na siłę je uciszają. Jednocześnie były skupione i sądzę, że wyniosły jakąś mądrość z tego spektaklu. Możliwe jednak, że wcale nie uznały głównego bohatera za wyrzutka i kogoś gorszego - co świadczyłoby o ich otwartości na otaczającą ich pozorną inność drugiego człowieka. 

# myślę - brak harmonii
# czuję - chciałabym być psem albo emerytem, a najlepiej obojgiem

# Kasia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz