czwartek, 4 czerwca 2015

WERDYKT JURY... i kilka słów ode mnie

"Dorosłe" jury w składzie: Maria Balcerek, Marcin Brzozowski i Szymon Kazimierczak przyznało następujące nagrody:


wyróżnienie w wysokości 1000 zł dla Teatru 21 za skuteczne przeprowadzenie konceptu przedstawienie "Śmiertelnie trudna gra", w którym działania teatralne są wprowadzeniem w spotkanie i mądrą rozmowę z dziećmi na tematy ostateczne

wyróżnienie aktorskie w wysokości 1000 zł dla Dominiki Miękus za role psa Svippa i Kerstin w spektaklu "Dzieci z Bullerbyn", w których w sposób poruszający, stroniący od infantylizacji ukazała emocjonalne oraz fizyczne właściwości swoich bohaterów

nagrodzę zespołową w wysokości 2000 zł dla studentów Wydziału Lalkarskiego Wrocławskiej Szkoły Teatralnej za obiecujące umiejętności warsztatowe, wielką pasję i zespołowe zaangażowanie w realizację spójnej koncepcji spektaklu "Smoki"

nagrodę dla Compagnia TPO z Włoch w wysokości 3000 zł za przedstawienie "The painted garden", którego autorzy posługując się synkretycznym językiem tańca, plastyki, teatru formy oraz multimediów, wprowadzają dziecięcą widownię w świat abstrakcyjnej logiki, czule pobudzając jej wyobraźnię

nagrodę dla Marcina Jarnuszkiewicza w wysokości 3000 zł za mistrzowską reżyserię autorskiego przedstawienia "Całe królestwo Króla", za odwagę opowiadania przypowieści na fundamentalne tematy w ciszy i skupieniu oraz przypomnienie, że piękno jest żywą i potrzebną wartością. 

/ Jury jednocześnie wyraża przekonanie, że tak skończona forma nie wymaga dodatkowego komentarza ze strony pracowników teatru. Ta praktyka świadczy o braku zaufania dyrekcji poznańskiego Teatru Animacji w inteligencję i wrażliwość widzów oraz siłę wyrazu przedstawienia. /

Jurorów cieszy otwartość organizatorów Festiwalu na różnorodne formy dialogu z młodymi widzami poprzez teatr. Dobrym kierunkiem dla tej imprezy jest obecność spektakli i pokazów warsztatowych studentów szkół teatralnych. Pozytywne reakcje młodej widowni podczas tegorocznej Teatralnej Karuzeli dają nadzieję, że teatr ma szansę stać się dla dzieci i młodzieży silną alternatywą dla bezrefleksyjnych, nieangażujących wyobraźni form spędzania czasu.

Jury dziecięce w składzie: Szymon Urbańczyk, Amelia Wieczorek, Magda Lipko, Ania Jagielska, Zuzanna Witek vel Witkowska i Joanna Cyran przyznało:

nagrody specjalne dla spektakli - "Błękitna planeta" Teatru Miniatura w Gdańsku za grę aktorską i przekaz spektaklu oraz "Smoki" Wydziału Lalkarskiego PWST we Krakowie, filia we Wrocławiu za poczucie humoru i efekty specjalne

II nagrodę dla spektaklu "Najmniejszy samolot na świecie" Teatru Maska z Rzeszowa za scenografię

III nagrodę dla spektaklu "Any-Body" Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie, filia w Białymstoku za nowatorskie pokazanie ludzkiego ciała

wyróżnienie dla spektaklu "NAJ" Teatru Lalki i Aktora w Wałbrzychu za wspólne poznawanie świata

###

Tegoroczna, jubileuszowa edycja z pewnością pozostanie w naszej pamięci, ponieważ zaproszone spektakle reprezentowały przeróżne estetyki, formy i poruszyły tematy ważne, o których należy rozmawiać. 

Bardzo się cieszę, że mogłam spędzić z wami każdy dzień festiwalu, przeżywać podobne emocje i rozmyślać nad tematami, dla których jest mało miejsca w naszym coraz bardziej zakręconym życiu. Ten festiwal jest dla was i mam nadzieję, że otrzymaliście od niego jak najwięcej. 

Dziękuję zespołowi Teatru Pinokio - jego "codziennym" pracownikom oraz nieocenionym wolontariuszom, za świetną pracę i ciepłe przyjęcie. Mam również nadzieję, że spotkamy się za rok o tej samej porze :) 

I bonus dla starszych odbiorców - piosenka, która towarzyszyła nam każdego dnia Teatralnej Karuzeli! 

#Kasia Skręt


#zeszyt festiwalowy / 6

To ostatnie wpisy do zeszytu festiwalowego, więc nie mogło w nim zabraknąć strony wypełnionej przeze mnie ;)




# Kasia

Dzień #8: odszukujemy w sobie różne emocje

W ostatnim dniu festiwalu zobaczyliśmy trzy spektakle: "Bezirk Białystok" w wykonaniu studentów Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku, "NAJ" Teatru Lalki i Aktora w Wałbrzychu oraz "Sklepy cynamonowe" kieleckiego Teatru Lalki i Aktora "Kubuś". Zanim podam werdykt jury, wspomnę o tym, czego dziś doświadczyliśmy.

###



Nie musimy robić z nich bohaterów

Studenci Wydziału Lalkarskiego AT w Białymstoku postanowili wcielić się w postaci znane z historii białostockiego getta żydowskiego, w pewnym sensie w bohaterów powstania, które wybuchło na jego terenie. Icckok Malmed, Mordechaj Tenenbaum i Izaak Celnikier zostali ożywieni na scenie, ale zupełnie niepotrzebnie. Problemem spektaklu jest próba wcielenia się w tych ludzi, stworzenia z nich postaci scenicznych, wkładania im w usta słów, których prawdopodobnie nie wypowiedzieli. Sztywna forma teatralna to niekorzystne rozwiązanie dla tego typu działania, ale piwnica Teatru Szwalnia nadała spektaklowi autentyczności.

"Bezirk Białystok" ma w sobie duży potencjał, którego autorami są sami aktorzy - ich wyrazistość, świadomość, warsztat. To także interesująca gra świateł, gra z przestrzenią (w tym przypadku nieteatralną) oraz z materią, jaką jest glina. Twórcy inspirowali się trzema postaciami historycznymi, wybijającymi się swoją biografią na tle opowieści o getcie białostockim. W to wszystko wpletli legendę o praskim golemie. Swój monolog otrzymał także SS-man, który rozpoczął spektakl. Była to swego rodzaju spowiedź, ale przede wszystkim odwrócenie optyki o 180 stopni - każdy z nas jest w stanie zabić człowieka, to zależy od czasu i miejsca. Wcale nie jesteśmy lepsi niż on, tylko czy jesteśmy w stanie się do tego przyznać?

Najlepszą pracę w tym zdarzeniu odegrała przestrzeń piwnicy, nadając opowieści surowości i autentyczności. Precyzyjna reżyseria światła pozwoliła na zbudowanie wielu interesujących sytuacji scenicznych, jak wchodzenie przez drzwi i podglądanie przez "judasza". Żałuję, że nie doświetlano scen, w których jeden z bohaterów lepił elementy z gliny. Najbardziej interesującą sceną, która konsekwentnie przeszła w kolejną - nawiązującą do legendy o golemie - była egzekucja Icckoka Malmeda, którzy zaatakował kwasem SS-mana. Ten swoisty danse macabre ze stryczkiem na szyi pokazał w jak nienachalny sposób uzyskać świetny efekt sceniczny. Po nim pojawiła się scena powoływania golema do życia, malowania gliną na ścianie znaków i tworzenia kręgu na podłodze. Piękny kostium potwora, oświetlony jedynie światłem świeczki, nie został w żaden sposób wyeksponowany. Ponadto bogactwo praskiej legendy zostało streszczone w kilku nieczytelnych dla publiczności ruchach.

"Bezirk Białystok" ma potencjał stać się przyczynkiem do dyskusji na temat białostockiego getta, jeżeli tylko twórcy zdecydują się na wyjście do przestrzeni nieteatralnych i skorzystanie z środków jakie proponują metody dokumentalne. 

# myślę - należy poszukiwać innych środków wyrazu
# czuję - potencjał

###



Zdejmij buty i wejdź do świata dziecka

Kolejną propozycją festiwalową skierowaną do najmłodszej publiczności - najnajów - jest spektakl "NAJ" w wykonaniu aktorów Teatru Lalki i Aktora w Wałbrzychu. Zaprosili nas do świata zbudowanego z przyjaznych dla dziecka elementów, abyśmy te czterdzieści minut spędzili razem - z dala od wszelkich zmartwień i trosk.

Mała przestrzeń, otoczona białymi zasłonami, zbudowana została z kilku drewnianych elementów - ścianek, które pełniły przeróżne funkcje. Podłoga wykonana została z płaskich "puzzli", które jeśli się wyjęło można było zobaczyć (i dotknąć!) futerka zebry. Taką samą funkcję pełniły deseczki, do których przytwierdzone zostały różne materiały, faktury oraz kolory. Po otworzeniu szafeczek pojawiały się kolorowe cymbałki, z których dzieci wydobywały różne dźwięki. Projekcje, dźwięki i kolory raz zapraszały do zabawy, a innym razem do odpoczynku. Na szczęście otoczeni byliśmy miękkimi poduszkami, które zachęcały do wylegiwania się. Dzieciaki miały też możliwość przechodzenia na czworakach przez drewniany tunel. Animacje prowadziła dwójka aktorów, ubrana w przytulne kostiumy w odcieniach bieli i szarości. To oni nadawali tempo zabawie, zapraszali dzieci poprzez ruch i mimikę twarzy - bez słów. 

"NAJ" to przytulna i spokojna propozycja dla najmniejszych, ale także trochę większych dzieci oraz ich opiekunów w każdym wieku. Animacje skłaniają do wspólnej zabawy oraz samodzielnego poznawania nowej przestrzeni. 

# myślę - że wciąż mam w sobie coś z dziecka
# czuję - spokój 

###

Schulz opowiedziany

"Sklepy cynamonowe" Teatru Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach oficjalnie zamknęły część konkursową festiwalu. Była to jedyna propozycja teatru cieni podczas tej edycji. Proza Brunona Schulza - piękna, wymagająca i angażująca intelektualnie - została tu przekazana w sposób niezwykle nużący. Choć niektóre propozycje cieniowe przykuwały uwagę, reszta zagubiła się w mroku sceny.

Oszczędność formy, którą zastosował zespół kieleckiego teatru, opierała się przede wszystkim na lalkach cieniowych, projekcjach i świetle latarki. Teatr cieni był jedynie ilustracją do tekstu wypowiadanego na scenie przez aktora, który krył się w mroku sceny. Oświetlana była jedynie jego twarz. 

O wiele lepiej wsłuchiwało się w prozę Schulza z zamkniętymi oczami. Miałam wrażenie, że mogłabym jej słuchać bez końca. Jednak to nie świadczy dobrze o formie, którą obrali aktorzy w trakcie kreacji scenicznej. "Sklepy cynamonowe" jako propozycja teatru cieni nie sprawdziła się, przynajmniej w przypadku mojej percepcji. 

# myślę - zmarnowano potencjał teatru cieni
# czuję - zawiodłam się

# Kasia

środa, 3 czerwca 2015

Dzień #7: musimy odnaleźć w sobie zabawę

Przedostatni karuzelowy dzień upłynął pod znakiem szaleństwa, śmiechu i niczym nieskrępowanej zabawy. Zobaczyliśmy "Dzieci z Bullerbyn" Teatru Baj Pomorski z Torunia oraz "Any-Body" Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku.

###



Nigdy nie przestajemy być dziećmi

Do świata "Dzieci z Bullerbyn" zaprasiła ich autorka - Astrid Lindgren. Wizualizacja z podobizną szwedzkiej pisarki przemówiła do widowni, dając przyzwolenie na szaloną zabawę, a pedagogom przestrogę przed hamowaniem dziecięcej ekspresji. Spektakl otwiera i zamyka swoista klamra kompozycyjna. Na pochylonej scenie otoczonej ścianami, w całości wykonanej z płyt osb, pojawiają się starsze osoby - niedowidzące, poruszające się o balkoniku lub w bardzo powolny sposób. Kilka minut trwa próba przywitania się i dostrzeżenia w nadchodzącej z naprzeciwka osobie dawnego przyjaciela. Dopiero później aktorzy zrzucają stroje staruszków, pod którymi skrywają swoje dziecięce "ja".

Spektakl to pokaz zabawy, która nigdy się nie kończy. Narracja została zbudowana linearnie, widać zmiany pór roku, pojawianie się nowego członka społeczności małego miasteczka, jak i zapowiedź przemijania (związana z osiemdziesiątymi urodzinami dziadka). Historie chłopców - Lasse, Bosse i Ollego mieszają się z opowieściami dziewczynek - Lisy, Britty i Anny. Wymiana doświadczeń zachodzi poprzez różnego rodzaju zabawy - w dom, przesyłanie wiadomości na lince, w Indian, ale także dzięki podejmowanym przez dzieci wyzwaniom, jak spędzenie nocy w stogu siana czy zajmowanie się przez cały dzień małą siostrą Ollego - Kerstin (zdumiewająca i zachwycająca Dominika Miękus, która wykreowała dwie role - psa i niemowlaka - balansujące na granicy rzeczywistości scenicznej i realnego życia). 

W "Dzieciach z Bullerbyn" pojawia się wszystko, co charakterystyczne dla reżyserii Konrada Dworakowskiego. Mamy funkcjonalną scenografię, nowe media - projekcje rzucane na rekwizyty (domki z płyty osb, pranie, poduszki, papier), a także świetną oprawę muzyczną wraz z piosenkami (budującymi część narracyjną spektaklu). Kostiumy odnosiły do dziecięcego wieku postaci (pastelowe kolory), a peruki do ich narodowości. Natomiast kostiumy-formy przestrzenne utrzymane w ciemnej tonacji (czerń, brąz, granat) zwracały uwagę na podeszły wiek bohaterów - poprzez wyeksponowanie i zaakcentowanie ich tuszy, piersi i pośladków. 

Na uwagę zasługuje muzyka wraz z aranżacją i wykonaniem piosenek oraz sceny otwierające i zamykające spektakl pokazujące, że młodość nosimy głęboko w sercu, a nie w zewnętrznej powłoce. Reszta, pomimo świetnej gry i odnalezienia się w zaproponowanych zadaniach aktorskich, wydaje się nudna i blada. 

# myślę - nie można wyrzucić z siebie dziecka
# czuję - że szczerość odbiła się jedynie w pierwszej i ostatniej scenie

###



Nie wstydźmy się swoich ciał!

Propozycja studentek Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku zachwyciła minimalizmem, precyzją, poczuciem humoru oraz pełnym profesjonalizmem. Rzadko zdarza się oglądać spektakle teatru formy wykorzystujące do animacji jedynie elementy ciała aktora. Tutaj zadziałało wszystko - od początku do końca.

"Any-Body" to pokaz kilku etiud, płynnie przechodzących pomiędzy sobą. Scenografię i kostiumy utrzymano w kolorze czerni. Animacja opierała się na niezwykłej precyzji i synchronizacji ruchów trzech aktorek - Magdaleny Dąbrowskiej, Mileny Kobylińskiej oraz Małgorzaty Rytel, jak również na sprawnym operowaniu światłem. Nastrój - balansujący na granicy tajemnicy oraz nietuzinkowego poczucia humoru, budowano poprzez ilustrację muzyczną i cielesną formę narracji. Aktorki animowały dłonie, stopy, łokcie, kolana, brodę z ustami, a także brzuch (który zachwycił wszystkich swoją historią). Wykorzystano jedynie niezbędne rekwizyty, budujące charakterystykę animowanych postaci. 

Całość spektaklu, stworzona z kilku etiud, jawi się jako praca profesjonalna i dopracowana w każdym szczególe. Aktorki precyzyjnie zespoliły poszczególne animacje tak, aby w każdej z nich widać było konsekwencję akcji wykonywanej w poprzedniej. Poza aspektami technicznymi i niezwykłą współpracą pomiędzy twórczyniami, należy docenić umiejętne wykorzystanie akcentów humorystycznych w spektaklu. "Any-Body" to kolejna świetna studencka propozycja pokazana w ramach tego festiwalu.

# myślę - że granice ciała są jedynie w głowie
# czuję - mogłabym się tak śmiać do końca świata

# Kasia

P.S. Jutro ostatni dzień festiwalu! Widzimy się o 11.00 lub 14.00 na "NAJ" Teatru Lalki i Aktora w Wałbrzychu (Domek Ogrodnika w Parku Źródliska!), o 12.00 na "Bezirk Białystok" w wykonaniu Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku (Teatr Szwalnia!) oraz o 18.00 na "Sklepach cynamonowych" Teatru Lalki i Aktora "Kubuś" w Kielcach (Teatr Pinokio w Łodzi), które oficjalnie zakończą festiwal.

Do zobaczenia!

poniedziałek, 1 czerwca 2015

# zeszyt festiwalowy / 5

Za dzisiejszy wpis po obejrzeniu spektaklu "The painted garden" dziękuję Józefinie i jej mamie! 

###



Widzimy się jutro o 10.00 na "Dzieciach z Bullerbyn" Teatru Baj Pomorski z Torunia (na scenie Teatru Nowego!) oraz o 12.00 na "Any-Body" w wykonaniu studentów Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku (w Teatrze Szwalnia!). 

I przypominam - o godzinie 17.00 w Teatrze Pinokio odbędzie się koncert Doroty Miśkiewicz & Kwadrofonik "Lutosławski, Tuwim - dzieciom". Nie może was zabraknąć!

# Kasia

Dzień #6: każdy raz w życiu znalazł drzwi do tajemniczego ogrodu

Dzisiaj dzieciaki (i to malutkie!) miały szansę dwa razy zobaczyć spektakl "The painted garden/ Malowany ogród" w wykonaniu włoskiej Compagnia TPO. 

###



Widok na cztery strony świata

"Malowany ogród" można odczytywać zarówno w kategorii teatru formy, jak i teatru ruchu. Aktorki z Compagnia TPO z włoskiego Prato, przy pomocy prostych, acz niezwykle efektownych zabiegów, stworzyły na scenie przestrzeń otwartą na działanie dzieci. 

Widownię ustawiono na planie kwadratu, a przestrzeń gry usytuowano pośrodku. W tym przypadku trudno mówić o klasycznej scenografii, gdyż efekty wizualne - projekcje w czasie rzeczywistym (a przynajmniej takie sprawiały wrażenie) - wyświetlane były z góry na białą podłogę baletową. Tytułowy ogród rozpościerał się przed nami jak dywan, a aktorki wraz z muzyką i wizualizacjami budowały sytuację sceniczną. W trakcie zapraszały dzieci, które również mogły kreować własny ogród - goniły za kolorami, latały na dywanach, uciekały przed wężami. Akcja odbywała się bez słów, jedynie z offu słychać było polską wersję narracji. Wprowadzała ona dzieci w różne kolory/ pory roku ogrodu, jednak sposób intonacji i interpretacji tekstu odstawał poziomem od reszty scenicznego zdarzenia. 

Kolorowe wizualizacje, zainspirowane obrazem Rebwara Saeeda, wprowadzają widza w świat pór roku, zmiennych kolorów, ale także nastrojów i emocji. To również forma zabawy poprzez interakcję z partnerem (innym dzieckiem lub aktorką) oraz z pojawiającymi się obrazami. Poza wykorzystaniem nowych mediów, twórcy włączają do animacji graficznie ozdobione kubiki (przedstawiające postaci ślimaków i kobiece twarze). Dodatkowo w trakcie spektaklu czwórka dorosłych otrzymuje zadanie - trzymanie białej chusty animacyjnej z czterech stron tak, aby widoczne były wyświetlane projekcje, a dzieci wraz z aktorkami mogły pod nią improwizować. 

Spektakl w drugiej warstwie odbioru odnosi do pojęcia heterotopii proponowanego przez filozofa Michela Foucaulta. Wyodrębnił on kilka zasad, które dostrzegł w tej kategorii miejsca/ nie-miejsca, a tą odnoszącą się do "The painted garden" jest heterotopia potrafiąca skumulować w sobie wiele przestrzeni, których normalnie nie da się pogodzić. Do nich zalicza on między innymi teatr i ogród. To ostanie (nie)miejsce jest szczególe w optyce Orientu, gdyż ogród był przestrzenią uświęconą, reprezentującą cztery strony świata, a jej centralnym punktem była fontanna (której pojawienie się zwieńczyło spektakl). Kontrapunktem tej kategorii staje się dywan - pokazywany  wielokrotnie w trakcie projekcji, ale także sama forma ułożenia sceny i rzucania projekcji determinuje myślenie o wykreowanym ogrodzie jako o dywanie. Ponieważ dywan to ogród mający możliwość przemieszczania się w przestrzeni, natomiast ogród "stanowi dywan, na którym cały świat odtwarza swoją symboliczną doskonałość" - tak pisał o tym Foucault. 

"The painted garden" to propozycja, w trakcie której każde dziecko staje się artystą. Ja natomiast wyobraziłam sobie, że jako mały dzieciak obcuję z tak interaktywną, kolorową materią, determinowaną przez mój ruch. I oczami wyobraźni widzę, jak szaleję z radości. Takie właśnie uczucie wyczytałam dzisiaj z twarzy dzieci. 

# myślę - mądry, piękny wizualnie spektakl
# czuję - że znowu weszłam do własnego tajemniczego ogrodu

# Kasia

niedziela, 31 maja 2015

Dzień #5: musimy pamiętać, że nie jesteśmy sami na świecie

Nie zebrałam dziś wpisów do #zeszytu festiwalowego, bo dzisiejszą dziecięcą publiczność w większości stanowiły urodzinowe dzieciaki. Solenizantkom życzymy wszystkiego karuzelowego! Jutro Dzień Dziecka, ale wiecie co? U nas trwa on już od kilku dni i na 1 czerwca się nie kończy :) 

Zobaczyliśmy "Błękitną planetę" w wykonaniu zespołu Miejskiego Teatru Miniatura w Gdańsku.



###

Planeta wspólna i niczyja

Teatr Miniatura w Gdańsku wziął na warsztat sztukę "Błękitna planeta" autorstwa islandzkiego pisarza Andriego Magnasona, wyreżyserowaną przez Erlinga Johannessona. To próba opowiedzenia historii o miejscu, w którym żyły wyłącznie dzieci - dzikie, cieszące się z każdego dnia, skupione na ciągłej zabawie. Jednak na zamieszkiwaną przez nich planetę przybywa kosmiczny sprzedawca odkurzaczy - Cezary Nakręcony, który przewraca ich życie (a także innych mieszkańców) o 180 stopni. 

"Błękitna planeta" to spektakl przegadany, a nie zagrany. W materiałach promocyjnych do wydarzenia reżyser zwraca uwagę na proces opowiadania historii - storytellingu - który w odniesieniu do islandzkiej kultury i mitologii nordyckiej ma wiele sensu. Jeśli spojrzeć pod tym kątem na narrację spektaklu można odnieść wrażenie, że sceniczne dzieci próbują poprzez opowieść przekazać uniwersalną prawdę dzieciom - odbiorcom. Ich marzeniem jest wieczna zabawa, nie chcą spać, ale latać jak motyle. Nakręcony daje im wszystko czego zapragną, ale cena jest ogromna - muszą oddać odrobinę swojej młodości. Z każdym życzeniem stają się coraz mniej niewinni - rywalizują ze sobą, kłócą i nie słuchają nawzajem. W momencie, gdy Brimir i Hulda spierają się, kto wzniesie się wyżej, dziewczyna wypowiada życzenie do kamienia otrzymanego od chłopaka. Chciwe i egoistyczne marzenie zabiera ich na drugą stronę planety, gdzie panują wieczna ciemność i chłód. Słońce, na ich własne życzenie, zostało przybite gwoździem i świeci jedynie nad zamieszkiwaną przez nich wyspą. Brimir i Hulda w trakcie swojej podróży spotykają dzikie zwierzęta (przepięknie wykonane lalki z elementów recyklingowych - dętek, złomu i beczki na paliwo), dla których nie są dziećmi, ponieważ ich ciała pokryte są "magią" kupioną u Nakręconego. Trafiają także na inne dzieci żyjące w pogrążonym w ciemnościach lesie. Nie mają jednak odwagi przyznać się, że to ich egoistyczne życzenia odebrały im słońce i radość. Dopiero, gdy udaje im się wrócić na wyspę, a ich przyjaciele wcale nie chcą słuchać o źle, które uczynili, zauważyć można skalę zaistniałego problemu. Motyw podróży, ale także wybaczenia wieńczy cały spektakl. Nakręcony podstępem zostaje włączony do wspólnoty i oddaje słońce całej planecie. 

Scenografia, kostiumy i charakteryzacja zwracają uwagę na inspirację ekologią, recyklingiem, dziewiczą przyrodą, ale także elementami mitologii nordyckiej - na ciałach aktorów oraz na kręgu usytuowanym na środku pochyłej sceny znajdują się znaki alfabetu runicznego. Także imiona postaci, jak Brimir czy Magni odnoszą do wierzeń i bóstw nordyckich. Idea recyklingu widoczna jest w konstrukcji animowanych lalek: niedźwiedzia zbudowanego z dętek połączonych sznurem czy metalowej hieny. 

Całość jawi się jako idylliczna opowieść o próbie zrozumienia zasad panujących w ekosystemie, ale także dotycząca budowania wzajemnych relacji opartych na współpracy i empatii. 

# myślę - taka forma do mnie nie przemawia
# czuję - niedosyt

# Kasia